poniedziałek, 13 listopada 2017

Never ending story

Znowu wracam.
Potrzebuję przelać gdzieś swoje myśli, frustrację i inne emocje, które w sobie gromadzę. I znowu spoglądam na stare posty i widzę jak wiele się zmieniło. Wróciłam samotna, silniejsza i wzbogacona o kilka nowych doświadczeń, trochę jak wilk wracający z łowów z martwą ofiarą.
Wiem, że powinnam w tej chwili zająć się czymś innym, nauką masą projektów które zwaliły mi się dzisiaj na głowę. Ale czy z bałaganem w głowie da się zrobić cokolwiek produktywnego? Nie sądzę.
Boję się tego mojego bałaganu, boję się, że kiedyś sama nie dam sobie z nim rady, a na pomoc z czyjejś strony będzie za późno. Czy można jakoś zatrzymać i nie dopuścić do siebie pewnych uczuć? Przydałoby mi się to bardzo, szczególnie teraz.

wtorek, 14 lutego 2017

Odkrywanie siebie?

Ostatni egzamin. Przede mną jeszcze kolokwium i mam nadzieje koniec sesji. Oby wszystko poszło dobrze.
Ale nie o tym dzisiaj.
I nie o Walentynkach, nawet jeżeli data na to wskazuje.
Właśnie stwierdziłam, że dopiero teraz mając prawie 20 lat. W zaczynam bardziej  odkrywać siebie. Mimo iż to raczej długi proces, mam wrażenie, że teraz jest jakby przełom.
Niby nie jestem nieśmiałą osobą, a jednak, nie wiem skąd mam w sobie bariery, które ciężki mi przebić. Nie potrafię nawet na ćwiczeniach, mimo, że każdy ma to gdzieś, zgłosić się do tablicy. Albo to, że tylko raz eksperymentowałam z włosami i było to w 5 klasie podstawówki. Od tamtegi czasu nic ciekawego się z nimi nie dzieje. I mimo to, że wiele razy mialam ochotę je ściąć albo zafarbować- nadal są takie same. Nie piszę także komentarzy na Facebook'u lub YouTube, jeżeli jest to jakiś post, gdzie udziela się wiele osób.  Nie wyrażam swoich opinii, kiedy słabo znam ludzi z którymi rozmawiam. Poza tym nie potrafię walczyć o swoje i łapie mnie totalny paraliż kiedy mam przemawiać publicznie.
Niby jestem szalona, zabawna i często robię głupie rzeczy. Jednak ta bariera przeszkadza mi czasem w rzeczach, które dla innych są codziennością.
Są jednak postępy w tym co robię. Wcześniej nie nałożyłabym czerwonej szminki na codzień lub nie ubrała się tak jak teraz. Staram się coraz bardziej wyrażać siebie i robić drobne kroczki w zdobywaniu większej pewności siebie.
Dzisiaj zrobiłam kolejny krok. Ale zachowam to dla siebie. Bo jak na mnie, był to duży postęp. A możliwe, że jeszcze większy i chciałabym wynieść z tego jak najwięcej.
Poza tym gdyby nie mój chłopak,  nie udało by mi sie zrobić tak wiele. Dzięki jego wsparciu czuję się dużo pewniej i potrafię wiecej. Dziękuję kochanie!

I to chyba tyle. Dziękuję za uwagę.

czwartek, 2 lutego 2017

Kompleksy, nie wracajcie!

Całkiem ciekawe jest to jak podczas krótkiego okresu naszego życia potrafimy się zmieniać. Czytając posty z mojego bloga z lat wcześniejszych, wstyd mi momentamj za samą siebie. To jak przejmowałam się każdym chłopakiem i tym co inni sobie o mnie pomyślą. I to jak bardzo chciałam się zakochać i spodobać się chłopakom, że aż momentami mam wrażenie, że aż na przymus. Udawałam dorosłą, chociaż wcale nią nie byłam.   Gigantyczne kompleksy i niska pewność siebie sprawiały, zaczynałam grać kogoś innego. Czy teraz kiedy minęło kilka lat nadal tak robię?  Na pewno nie mam takich kompleksów i w coraz większym stopniu akceptuję siebie (chociaż przydałoby się trochę poćwiczyć), ale nie gram nikogo przed innymi ludźmi. Czasem maskuję się przed obcymi i po prostu nie uzewnętrzniam się tak bardzo.  Ale to akurat wydaje mi się zdrowym podejściem. Gimnazjum nie było takie złe, ale wtedy wszystkim hormony buzują i ciężko znieść te wszystkie humorki, swoje i innych. Charakter dopiero się kształtuje i po omacku sprawdzamy co jest dla nas dobre.
Bardzo dobrze wspominam liceum, był to dla mnie jak narazie najfajniejszy czas. Pomimo tego,  że na poczatku nie mogłam wpasować się w znajomych. W końcu przestałam się izolować a oni przyjęli mnie z otwartymi ramionami, no może nie wszyscy. Ale każde spotkanie, impreza czy nawet przerwa były fajnie spędzone. Nie było plotek i obgadywania czego nie toleruję. Z chęcią wróciłabym do liceum, serio.
No dobra a teraz w końcu biorę się do nauki,  bo nie chcę mieć kolejnego egzaminu poprawkowego. Życzę sobie powodzenia!

środa, 1 lutego 2017

Excuse me sir, did you see my soul?

Tęsknię za artystyczną częścią siebie. Jakoś  w nawale obowiązków, projektów i zaliczeń nie było mi dane jej na nowo odnaleźć. Dawno nic nie rysowałam, a entuzjazm jaki miałam na myśl że może pójdę na architekturę, gdzieś się ulotnił i nie wiem teraz czy to taki dobry pomysł. Nie wydaję mi się żebym była aż tak uzdolniona żeby przenieść się na ten kierunek.
Z chęcią poszłabym na jakiś thriller psychologiczny do kina, albo na jakąś sztukę do teatru. Tak bardzo żałuję, że mój wyjazd do Krakowa na wystawę Beksińskiego nie wypalił :(. Brakuje mi spotkań z moim kolegą z którym zawsze mogłam porozmawiać o sztuce, książkach i filmach. Brakuje mi osób, które bardziej pobudzą moją kreatywność i zmienią w jakiś sposób mój pogląd na świat.
Ostatnio stałam typowym "couch potato" albo jak to woli domową kluchą. Całe dnie spędzam ze sobą w pokoju, uczę się, albo gram w LoLa ( tak, serio) lub po prostu śpię. Nie pamiętam kiedy byłam w kinie, nie mówiąc już o teatrze. Wychodzę tylko na uczelnię,  albo do sklepu po jedzenie. Wyjątki są gdy mam się spotkać z chłopakiem. Oczywoscie nikt na uczelni nie widzi, że momentami czuję się samotna czy cokolwiek czuję. Nienawidzę kiedy ktoś obcy, próbuje wejść w moją strefę komfortu, więc maskuję to uśmiechem i dobrą szpachlą na twarzy. Ostatnio zaczęłam łapać się na tym, że kiedy mam problem nie rozmawiam z nikim oprócz mojego chłopaka no i czasem rodziców. Nawet do przyjaciół nie dzwonię i nie piszę, bo mam wrażenie że nikogo to nie obchodzi i nie chcę żeby tracili swój czas.

Jak dobrze w końcu móc dać upust swoim myślom i uczuciom gdzieś. Chyba powrócę do pisania. SESJO IDŹ JUZ SOBIE!

Memories

Minęły prawie dwa lata od kiedy wrzuciłam cokolwiek na bloga. Wiele rzeczy się zmieniło, a czytając stare posty wspomnienia i ból jaki w nich był wraca. Patrząc z perspektywy czasu wszystkie te nieprzyjemne sytuacje w jakiś sposób mnie ukształtowały, sprawiły, że jestem kim jestem. Czy żałuję tego wszystkiego?  Z jednej strony tak, bo zraniłam bardzo wiele bliskich mi osób,  a inne zraniły mnie. Ale nie wiem kim bym się stała, gdyby los potoczył się inaczej. Może stałabym się narkomanką albo tanią laską w klubie? A może stałabym się w końcu pilną, ambitną uczennicą z planami na przyszłość?  Kto wie.
Ostatnio rozmawiałam na temat przyszłości z moim dobrym kumplem, z którym kiedyś coś mnie łączyło (aktualnie tylko przyjaźń) i stwierdziliśmy, że widocznie tak miało być i teraz oboje jesteśmy szczęśliwi w związkach.
Pozostały wspomnienia z których potrafimy się śmiać i za pewne pozostaną tematem nie jednej rozmowy.
Aktualnie mam 20 lat, studiuję i od prawie półtora roku jestem w związku. Tak, w końcu się udało. Znalazł się jeden szaleniec, który pokochał mnie taką jaką jestem z wzajemnością z resztą. Oboje do normalnych nie należymy.

To tyle, chciałam tylko coś napisać, żeby nie było, że ten blog juz nie ma życia. A że sesja trwa, to łapię się wszystkiego, żeby tylko się nie uczyć :) i chyba mi się udaje bo mam już dwie poprawki :(

wtorek, 20 października 2015

Jesień.
Najpiękniejsza pora roku.
Pora najgłębszych przemyśleń nad życiem.
Zajrzałam tutaj po ponad roku.
Wydaje mi się,że wydoroślałam. Straciłam wielu przyjaciół, zepsułam parę spraw, spieprzyłam kilka relacji. Stałam się silniejsza? Tego nie wiem.
Śmieszne jest to jak bardzo w czasie krótkiego czasu wiele rzeczy się zmienia. Czytając posty które tu zamieściłam, wiedzę jak wiele rzeczy jest już dla mnie przeszłością. Jak wiele miłości, które jak myślałam wtedy niekończących się, skończyło się bardzo szybko. Zostały tylko wspomnienia.

Wracając do jesieni, naprawdę jest to moja ulubiona pora roku. Ta cudowna melancholia ogarniająca wszystko. Wyciągamy z szaf swetry, żeby się w nich zanurzyć i nie dawać się wszechogarniającemu zimnu. Herbata jesienią smakuje zupełnie inaczej, ma zdecydowanie wyraźniejszy smak. Siedząc z papierosem w parku mam wrażenie, że wpasowuję się w otoczenie. Ze słuchawkami w uszach przyglądam się ludziom. Słucham innej muzyki niż zawsze. Bardziej spokojnej, klimatycznej idealnej do melancholijnej jesieni. Wszyscy są zatopieni w swoich myślach, zdenerwowani panującą pogodą, przeszywającym zimnem, nie zauważają piękna jesieni.
Zawsze gdy mówię jesień staję mi obraz siebie zawiniętej w koc albo sweter, siedzącej na łóżku z herbatą i laptopem. Na wyświetlaczu ulubiony serial albo tumblr. Czuć zapach jabłek, bo w piekarniku piecze się jabłecznik. Za oknem wiatr szumi, a kolorowe liście drzew kołyszą się w takt muzyki. Najczęściej bity ka-meala, składanka Kings of Leon, a czasem przepiękna muzyka klasyczna. Ahhh... rozmarzyłam się.
Jesień to pora ludzi samotnych i wrażliwych, tylko oni mogą zrozumieć jej wszechogarniające piękno.

Jednak nadal mam nadzieję, że kiedyś znajdę kogoś kto będzie ze mną podziwiał te piękno. Jeżeli zrozumie jesień to zrozumie także mnie. Wtedy będę wiedziała,że mnie pokochał.
Dziękuję za uwagę.
Wracam w świat tumblra, słuchając Piątej Symfoni Beethovena.
Pamietajcie starajcię się znaleść piękno w jesieni!

wtorek, 5 sierpnia 2014

Just fuck up everything

Czuje się tak bardzo do dupy. Moja przyjaciolka ma mnie gdzieś, nie odzywa się, chyba ,że Cię ode mnie chce. Chłopak, który mi się podoba, nie będzie ze mną, bo przeraża go odległość i to że widzielibyśmy się co weekend albo rzadziej. Nie dogaduje się z rodzicami, nie mam na nic siły , chociaż chciałabym coś zrobić.  Najchętniej bym tylko spała. Pewnie nie wypali to ognisko u mnie i nie zobaczę się ze znajomymi.  Nawet już nie mam motywacji żeby ćwiczyć i zdrowo jeść. Mam wszystko gdzieś. Nic nie nie obchodzi. Mam za dużo wolnego czasu i za dużo myślę. Chciałabym mieć więcej energii. Jestem tak bardzo do dupy.